Na styczniowym spotkaniu omawiana była książka "Ciche wody " - Sarah Moss.
Hipnotyzująca Moss, to ta sama Szkocja z paskudną pogodą, tutaj przez autorkę podniesiona do potęgi dziesiątej. Ponieważ umieścić
bohaterów na kempingu
w prawdopodobnie najbardziej deszczowe 24 godziny w Szkocji mogła tylko ona .
Ograniczona przestrzeń, ograniczony czas i bohaterowie, którzy utknęli na wakacjach jak z koszmaru. Choć dookoła jest otwarta leśna
przestrzeń,
to styl pisania może zdecydowanie wywołać klaustrofobiczne odczucia.
Równocześnie ma się wrażenie,że obserwuje się bohaterów przez szybę, co jeszcze bardziej potęguje w czytelniku poczucie pustki i osamotnienia.
Bo choć bohaterowie przyjechali na wypoczynek nie sami, to w samotności i wszystkie ich rozterki wręcz biją po oczach. Każda historia jest inna, nie łączą się.
Najwięcej w tej powieści daje niepowtarzalny mroczny, deszczowy klimat, który intensywnie zalewa krajobraz, zmywa również wszelkie maski,
jakie nałożyli bohaterowie.
Doskonale oddany klimat ale w treści czegoś brakuje, właściwie głownie w zakończeniu. Nie ma fabuły tylko psychologie bohaterów , ich myśli.
Niestety zakończenie praktycznie nic nie wyjaśnia. Książka dość trudna ale zawsze warto zmierzyć się z czymś nowym innym.